Niech to szlag, mej kanapki brak - wszystko o Brighton

     Molo, słoneczko, kanapeczki, fryteczki.... i po fryteczkach, kanapeczkach. Ostało się słoneczko i burczenie w brzuchu. Brighton, stolica wiecznie głodnych mew i pustego żołądka doskonale sprawdzi się jako dodatek do kuracji odchudzającej. 

   Po zebraniu wszystkich stempelków w oceanarium ,,Sea Life" i odebrania zasłużonego medalu za zasługi i trud włożony w odhaczenie wszystkich stacji udałam się na plażę, by poleżeć na kamieniach, zwinąć niespostrzeżenie jednego malutkiego na pamiątkę i spuścić myśli ze smyczy. Kamienie były zimne i twarde, zwinąć żadnego nie zdołałam (później się zorientowałam, że kilka drobnych ziarenek wpadło mi do buta i uwierało przez długi czas zanim zdołałam je wyciągnąć) a leniwe myśli nie były skore do spacerów.

    Udałam się na molo zniechęcona plażową porażką. Liczyłam, że los się do mnie uśmiechnie. Uśmiechnął się głód. Wyciągnęłam więc kanapkę. Chwilę tę pamiętam jakby odbywała się w zwolnionym tempie. Ja. Kanapka. Mewa. Sacrum połączyło się z profanum, dziób mewy z pysznym chlebkiem. Ideał sięgnął bruku. 



   Plaża i molo zrobiły mi psikusa, cała moja nadzieja spoczęła więc na barkach Royal Pavilion, dawnej rezydencji królewskiej przekształconej w muzeum. Po zwiedzeniu imponującego budynku udałam się na przechadzkę po orientalnych ogrodach, by orzeźwić umysł. I wtedy ujrzałam ją. Budowlę, w której odbyła się Eurowizja 1974. Jako wierna fanka byłam w siódmym niebie!

Komentarze

Popularne posty