Normalnie Normandia

   Normandia jest bogata w krowy, łąki i deszcz. ,,Jak w Polsce!" - pomyślałam. Wiejski klimacik zdaje się nie pasować do obrazu wielkomiejskiej Francji. Zgłębiłam temat, zwiedziłam co nieco, zakochałam się i z bólem serca wróciłam do naszych krów, łąk i deszczu. Innych niż we Francji.
   Pogoda bywa zmienna ze względu na bliskość kanału La Manche i wody. Miałam szczęście cieszyć się niespotykanie dobrą aurą przez większość pobytu. Większość - nie cały. Spacerując uliczkami Honfleur, gotowa byłam na ziąb, deszcz, śnieg, zawieruchę (w maju) i apokalipsę normalnie. Apokalipsa była, słońce niczym ogień piekielny lizało moją skórę. Wokół oczu został nieopalony ślad po okularach. Oczywiście ubrałam się w czerń, żeby kusić promienie.



  Do Etretat zjechałam otulona polarami, ubrana na ,,cebulkę", bo przecież Normandia to taki chłodny region. HA! Nic bardziej mylnego! Skwar a ja skwarka. Czułam, jak wytapia się ze mnie tłuszcz normalnie. Czułam się jak w krainie Hobbitów wśród całej zieleni trawy, gdy wspięłam się na szczyt.


   Interesuję się malarstwem, historią sztuki więc wizyta w Giverny, domu Moneta była dla mnie najlepszym przeżyciem. Błądzenie po pięknych ogrodach sprawiło mi nieziemską radość a do wnętrza budynku zapałałam szczerą miłością. W takim otoczeniu nietrudno o twórczą wenę! Obok posiadłości znajduje się sklepik z pamiątkami, artykułami papierniczymi a nawet perfumami. Ceny są spore, ,,turystyczne", niemniej warto przymknąć na nie oko, a asortyment potraktować jak eksponaty muzealne.
   Do Bayeux zajechałam tylko po to, żeby szybciutko zerknąć na średniowieczną tkaninę przedstawiającą podbój Anglii przez Wilhelma Zdobywcę (klik), lecz piękna katedra przedłużyła mój pobyt. W środku podziwiać można obszerne piwnice oraz zdobione sklepienia wysoko osadzonych sufitów.


   Przejazdem wstąpiłam także na jedyny w swoim rodzaju cmentarz wojskowy w Arromanches. Poświęciłam chwilę zadumie, popatrzyłam w morze próbując dostrzec brzegi Anglii i obejrzałam zmianę warty. Dostałam ataku alergii, gdyż koszono trawę.


   Najważniejszym zabytkiem Normandii jest Mont-Saint-Michel, na myśl o zobaczeniu której serce biło mi szybciej. Wyspa oddalona o ponad kilometr  od stałego lądu zmusiła mnie do wykrzesania niesamowitej energii, bym dotarła do bram opactwa znajdującego się na niej. Wysokość, na której znajduje się budowla, pozbawiła mnie sił. Padłam zmęczona na ostatnim schodku dogorywając. Upał i mewy dawały się we znaki dopóty, dopóki nie weszłam do środka i nie oszalałam na punkcie średniowiecznej architektury.


Moja mina, gdy dowiedziałam się, że przede mną wspinaczka na szczyt do opactwa.




   W trakcie odpływu spacerowałam po zatoce okrążając opactwo. Należy robić to z przewodnikiem, by nie ugrzęznąć w błocie. Niestety nie uchroni nas on przed umorusaniem się jak świnki w kałuży.


   Całkiem przypadkiem, wracając z ZOO zajrzałam do Musée des Ballons. Cyknęłam fotkę i... tyle mnie widzieli.
   A to kościół normandzki w okolicy Saint-Lo. Nie mam pojęcia gdzie dokładnie, ale jest piękny i szkoda go pomijać:
   Normandia to zdecydowanie najmniej doceniany region. Warto zgłębić jego historię, zanurzyć się w kulturze, sztuce i morzu, którego tu pod dostatkiem.

Komentarze

Popularne posty