Polskość zaklęta w malarstwie Józefa Chełmońskiego

Ponoć konie cenił bardziej od ludzi i gdyby mógł, to nieba by im przychylił. Kaprysuchnom (bo tak zwał ukochane klacze), pozwalał nocować w głównej izbie swojego dworku, żeby dogodnie spędzały noce, a wracając późnym wieczorem z zabawy, gdy zastała go zawieja  zgodnie z polskim powiedzeniem ,,baba z wozu, koniom lżej”  nakazał damom opuścić wóz, podwinąć suknie do kolan i przepędził je przez niemiłosierne błoto, podczas gdy konie z pietyzmem okrył derką i powoli prowadził do ciepłego domu. 

Proszę Państwa, przed Państwem – Ziunieczek! 

Józef Chełmoński,  fot. CBN Polona

Józef Chełmoński przez bliskich z uczuciem zwany Ziutkiem lub Ziunieczkiem, to symbol polskości czarujący za pomocą palety i pędzla obraz ojczyzny. Na świat przyszedł w podłowickiej wsi Boczki Roku Pańskiego 1849. odkrywszy w sobie uwiebienie do sztuki rozpoczął kształcenie pod czujnym okiem Wojciecha Gersona, od którego przejął zamiłowanie do pejzażu. W XIX wieku na porządku dziennym były wyjazdy artystów na kształcenie za granicę, w szczególności do Monachium lub Paryża. Nie był wyjątkiem Chełmoński, jednak dotkliwa tęsknota za krajem skłoniła go do powrotu do Polski.

W 1889 roku osiadł w Kuklówce, cichej wsi nieopodal Grodziska Mazowieckiego, za swoją siedzibę obierając modrzewiowy dworek, leżący pośród mazowieckich pól i lasów. Wybór skromnego wiejskiego bytowania był konsekwencją odejścia Chełmońskiego od tematyki pędzących zaprzęgów czy scen sprzed karczm, a zwrócenia się malarza ku ojczystemu pejzażowi. Braterstwo z przyrodą stało się dla artysty lekarstwem na wszelkie bolączki i wątpliwości.

Józef Chełmoński, Kuropatwy (Kuropatwy na śniegu), 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie, 

Pierwsze ,,czyste", rodzinne krajobrazy malował Chełmoński od roku 1888. W Kuklówce ma wreszcie dostęp do natury, tworzy więc na powietrzu, w plenerze, pośród pól i lasów. W tym okresie powstają słynne ,,Kuropatwy". Artysta ukazał je na śniegu, zapewne w czasie ostrej zimy, jakie drzewiej bywały. Cóż tam robią? Możliwe, że grzebią w tym śniegu w poszukiwaniu pożywienia. A kto jak kto, ale Chełmoński najlepiej ze wszystkich polskich malarzy na życiu ptaków się znał. Był dzieckiem wsi, synem ziemi, na wsi się urodził i tamże zmarł. Biograf artysty pisał, że był bystrym i wnikliwym obserwatorem przyrody i nie było ptaka, którego by nie znał. 

Józef Chełmoński, Bociany, Muzeum Narodowe w Warszawie

W zbliżonym czasie powstają ,,Bociany" – obraz ten jest mi bliski od maleńkości, zapadł mi pamięć z taką siłą, że do dzisiaj gdy słyszę nazwisko ,,Chełmoński", widzę właśnie te ptaki wznoszace się wysoko nad polami, i  chłopa z synem kierujących wzrok ku niebu. Widok ten wzruszał mnie, gdy byłam dzieckiem, wzrusza i teraz. I kiedy myślę dlaczego ,,Bociany" zapadły w moją pamięć, to chyba najlepiej wytłumaczyć ten fenomen będzie słowami Mieczysława Sterlinga, który w pośmiertnym wspomnieniu o Józefie Chełmońskim pisał w czasopiśmie ,,Widnokrąg" (1914, nr 17): ,,W dziele Chełmońskiego powietrza ni słońca nie widzi się, jednak widz staje przed nim w zadumie głębokiego sentymentu pól, pól pełnych powietrza i słońca, i szumu skrzydeł". 

Józef Chełmoński, Babie lato, 1875, Muzeum Narodowe w Warszawie



Obraz pamięta rok 1900, czyli czasy, gdy większość artystów – w odróżnieniu od wielu miejscowych – zachwycało się i inspirowało życiem na wsi. Podobały im się nie tylko pejzaże, krajobrazy ale, jak powiadali, ,,życie z naturą zgodne". Chełmoński z początku tę naturę pokazywał szalenie dosłownie. Gdy w 1875 roku namalował obraz ,,Babie lato"  i wystawił w warszawskiej ,,Zachęcie", znawcy sztuki gorszyli się, że leżąca na łące kobieta ma brudne nogi i w żadnym wypadku ,,nie budzi głębszych wzruszeń poetyckich". Usłyszał pytania: Co robi na obrazie ta prostacka chłopka o grubych rysach? Żeby jeszcze ładna. przyjemna dla oka, ubrana w barwny, ludowy strój, ale tak? Nie dość, że w prostym odzieniu i bosa, to jeszcze – o zgrozo – z brudnymi stopami!

Z czasem jednak w Chełmońskim wzruszenia poetyckie się obudziły, czego przykładem jest obraz ,,Bociany". Chłop wciąż ma, co prawda, brudne stopy, ale jest to brud oswojony, swojski, na wskroś polski – tak zresztą, jak wszystko w tym obrazie, począwszy od chałup krytych strzechą, charakterystycznego drzewa z bocianim gniazdem, wspaniałych wołów w zaprzęgu, aż po drewnianą łyżkę dzierżoną przez chłopa. Wszystko to składa się na hołd oddany ciężkiej, uczciwej pracy i temu, co jeszcze zdaje się pozostawać  ,,nieskalane" cywilizacją. 

Maciej Masłowski, biograf malarza, w pismach poświęconych Chełmońskiemu napisał, że ,,artysta ów zaklął w swoim malarstwie tajemnicę polskości", i dalej stwierdza, iż ,,jest w tym coś z magii, jest zaklęcie, jest urok rzucony przez prawdziwego myśliwca na wielkich łowach natury". Warto wyruszyć na ,,wielkie łowy" śladami Chełmońskiego, odwiedzając m.in. Radziejowice, Kuklówkę, Ojrzanów, czy Grodzisk Mazowiecki.

Dworek Chełmońskiego w Kuklówce, bezmapy.pl

Józef Chełmoński ostatnie lata życia spędził tak jak należy, czyli w Kuklówce, ,,w swoje chałupie, od świata blisko, od ludzi z daleka, i nic go nie obchodzi, co o nim Europa myśli" (M. Gawalewicz). Mnie za to bardzo ciekawi co Państwo myślą, zarówno o twórczości, jak i sylwetce Chełmońskiego (tyko nie mówcie mi, że rosły był chłop, nie o to chodzi:p).
                                                                                                                                           Wiktoria Popowicz

Komentarze

Popularne posty